Ktoś ostatnio pytał mnie o rolę intuicji w projektowaniu, malowaniu, generalnie w twórczości związnej z tworzeniem obrazów. Jak powstaje obraz, jakiej metody używam? Postaram się o tym napisać, posiłkując się zdjęciami, które dokumentują proces powstawania obrazu „Zbieracz światła”.

Od czego zaczynam?

Zarówno w projektowaniu jak i w rysunku, grafice, malarstwie zaczynam od formatu, od przygotowania odpowiedniego podobrazia. W tym przypadku było to szare płótno malarskie, niezbyt grube, naciągnięte na blejtram 120×150 cm. Naciągam płótno na blejtram i przeklejam je sam. Już na tym etapie rodzi się jakiś ogólny koncept, nie sposób nie wyobrażać sobie co powstanie, ale do tego długa droga. Ostatnie moje prace mają kierunek pionowy, tak jest też w tym przypadku. Po wyschnięciu kleju przeszlifowałem płótno drobnym papierem ściernym, pozostało na nim kilka smug. Aby je „uspokoić” wykonałem niedbale i dla kontrastu kilka kresek ołówkiem, coś co miało sugerować postać z kreskówki, zabawkę – robota. Nie byłem z tego szkicu specjalnie zadowolony, ale to jest właśnie część mojej metody. Zakleiłem ołówkowe kreski papierową taśmą malarską. Początkowo zamierzałem położyć „po całości” warstwę gruntu półtłustego. Tradycyjnie zacząłem go zaciągać od środka płótna, jednak po dojściu do krawędzi formy zmieniłem zdanie. Zewnętrze obrysy konturu uzupełniłem szarym gruntem, który sam produkuję.

Ciągłe psucie formy jako metoda

Malarstwo może być dobrym sposobem na wszystko: walkę z nudą, ze ograniczeniami swojej woli czy wyobraźni. Działając w różny sposób na płótnie powstało coś czego jeszcze nie próbowałem. Zarys obrazu jakiego wcześniej nie widziałem, ani też nie miałem zamiaru stworzyć. Szary grunt był na tyle plastyczny, że aż chciało się w nim coś zepsuć. Wykonałem w nim kilka pociągnięć pędzlem, krótkie gesty mające podobną grubość do szerokości taśmy malarskiej. I to był koniec pierwszego etapu.

Od jakiegoś czasu interesuje mnie zagadnienie koloru w malarstwie. Czym jest kolor? Z punktu widzenia fizyki jest to teren dość dobrze rozpoznany: światło, fala, częstotliwość, ugięcie w pryzmacie, różne kąty załamania, rozszczepienie światła białego, generalnie Newton, itd. W percepcji ludzkiej, czyli – kwestia jak reagujemy na kolor – tu sprawa się komplikuje. Ciekawe poglądy na temat koloru zawiera książka, która swego czasu wywarła spore zamieszanie w świecie historyków sztuki. John Gage (autor) „Kolor i znaczenie” (tytuł) w przekładzie Joanny Holzman i Anny Żakiewicz – ukazała się nakładem Wydawnictwa Univeristas w Krakowie w 2010. Na stronie 206 znajduje się ilustracja przedstawiająca koło barw wraz z zastanawiającym opisem:

„Louis Hayet, artysta zainteresowany teorią, wymyślił koła zawierające dziesięć różnych kolorów uwzględniające najnowsze koncepcje barw dopełniających, jak para błękit i żółć Helmholza, które po zmieszaniu tworzą biel. Jedno z tych kół Hayet posłał do Pisarra, inne do młodego malarza Seurata, którego spotkał w 1885 roku. Bardzo udane podziały kół czyniły je frustrująco nieużytecznymi dla artystów.”

„Frustrująco nieużyteczne dla artystów”

– to brzmi interesująco. Kolor w tubie czy na palecie wygląda inaczej niż na płótnie. Tworząc obraz poruszam się w obrębie jakiejś tradycji, nie inaczej w tym przypadku. Kolor w malarstwie to zagadnienie złożone, integralnie związane z tradycją obrazowania, z całym instrumentarium naszego warsztatu. Kolor to fascynujące zagadnienie… i z tą myślą przystąpiłem do położenia koloru. Zacząłem od najbardziej świetlistych żółcieni testując siłę krycia. Starałem się używać minimalnych ilości farby i nie przesadzać zbytnio z medium.

W dalszym ciągu nie widziałem całości, gdyż fragmenty płótna były zasłonięte. Mogłem jedynie wyobrażać sobie co powstanie. W obrazie lubię ten stan zmagania się z materią, kiedy nie wiem dokąd zmierza cały proces.

Rola gestu w malarstwie. Czym jest kolor?

Czwartego dnia zdjąłem taśmy malarskie. Surowe płótno wyglądało OK, ale całość sprawiała wrażenie jakby brakowało tutaj jakiegoś zdecydowanego kroku. Gdybym tak mógł wlać kolor w przestrzenie odsłoniętego płótna i wypełnić te pół milimetra grubości! I zrobić to jednym ruchem. Nie pozostało nic innego tylko wysłonić całość obrazu folią maskującą. Użyłem szpilek, gdyż maska nie dość dobrze przylegała do szorstkiej powierzchni.

Po wymaskowaniu całości położyłem matową czerń z puszki (farba w sprayu mtn 94). Intuicyjnie sięgnąłem też po biel, mimo że nie byłem pewien tego zabiegu. Całość nie była do niczego podobna, więc uznałem, że jestem na dobrej drodze.

Po wyschnięciu wyjąłem szpilki i zdjąłem folie maskujące. Obraz był dziwny. Ktoś powiedział, że coś w nim jest. Padło pytanie typu: w jaki sposób uzyskałeś takie światło? Ponieważ traktuję moje malowanie jako swego rodzaju „poligon doświadczalny”, każdy obraz jest eksperymentem. Czasami z jednego eksperymentu wynikają następne. Zadanie na przyszłość: uzyskać światło przy pomocy skromniejszych środków, bez szpilek, masek, taśmy i farby w sprayu.